Wstać o 7 w weekend to nie lada sztuka ,tym bardziej,jak ktoś jest takim śpiochem jak ja ! ale warto było zacząć dzień trochę wcześniej .o 8:06 z K. miałyśmy pociąg do Frankfurtu .trochę było zachodu z pociągiem ,a później z wysiadką ,ale dałyśmy radę ! o mały włos a wysiadłybyśmy z kunowicach ,czyli jakieś 10 km od frankfurtu. wtedy byłybyśmy już w kropce i trzeba by było dzwonić po któreś z rodziców... zaryzykowałyśmy i pojechałyśmy do samego końca.trochę czasu zajęło nam obeznanie się w terenie ,aż tak daleko nigdy się nie zapuszczałam ,ale po krótkiej wędrówce naszym oczom ukazał się Odertum.
pochodziłyśmy po sklepach ,przymierzałyśmy rzeczy ( w następnym poście dodam zdj. z przymierzalni ,czyli to będzie mini lista MUST HAVE.) później wróciłyśmy do słubic ,żeby coś zjeść ,pójść do chińczyka ,później again , tym razem biegiem - do frankfurtu.i dobrze,że wróciłyśmy bo upatrzyłam sobie jeszcze kilka rzeczy (mamo ,tato ,nie długo dostaniecie listę z moimi zachciankami na święta ! ) .
przyjechałyśmy jakoś po 14 , Karol kilka min później zadzwonił czy pójdę z nim robić tortillę do M.
no to poszłam :)
jak wróciłyśmy do domu okazało się,że we Frankfurcie był marsz neofaszystów .relacja z wydarzenia tutaj ! to dlatego na dworcu była masa policji .dobrze ,że wyjechałyśmy wcześniej,bo później do centrum byśmy się nie dostały......
--------------------------------------------------------------------------------------
nad nagłówkiem pracuję ,ten powyżej stworzyłam na szybko , rysunek z lovit'a i to wszystko.to wszystko zastępcze.jutro dłużej nad tym posiedzę.
fajne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://madebyredcalifornia.blogspot.com/
oo zazdroszczę takiej wyprawy :)
OdpowiedzUsuńteż bym chciała :D